środa, 18 lutego 2015

"Księżniczka z lodu" 2007- recenzja ekranizacji powieści

         Pomyślałem,że w końcu należy coś zrobić z moją huśtawką nastrojów. Po ogarnięciu się na tyle ile to możliwe postanowiłem dalej pisać. Niby blog miał być zawieszony ale odwołuję to. Dziękuję też Demetrii za miłe komenarze, które nie tyle co krytykują ale umacniają w lepszym pisaniu.:)
          Ekranizacja jak każda ekranizacja musi różnić się od pierwowzoru książkowego. Nie mam zamiaru wytykać wieku aktorów czy wycięciu niektórych fragmentów kryminału. Postaram się ocenić dość szczegółowo pracę filmowców tzw. jak oddali klimat w rzeczywistości.
          Ze względu na oryginał filmu ( cały obejrzałem w języku szwedzkim za co się przeklinam) nie wiem co dokładnie mówili aktorzy. Mogę się tylko domyślać, że reżyser Jonas Grimås użył dialogów z książki. Gra aktorska była w miarę może z wyjątkiem aktora ,który grał Patrika. Na początku trochę sztywno bez żadnych emocji dopiero w miarę rozkręcania się akcji widzimy większe zaangażowanie w główną rolę. Do reszty nie mam żadnych zastrzeżeń. Miałem nie oceniać wieku ale muszę to zrobić. Nie wyobrażałem sobie jakoś komisarza Mellberga jako młodego jeszcze nie siwiejącego mężczyznę ,a także Eriki jako ogromnego trolla mającego w rzeczywistości lat trzydzieści dziewięć. Doczytałem równierz, że zdjęcia robione były od lutego do maja 2007 roku. Okazało to się ogromnym błędem. W powieści zima opisana była jako mroźna, śnieżna, zważywszy na fakt znalezienia Alexandry Wijkner w zamrożonej wannie. A co dostrzegamy? Wiosnę z resztkami brei nazywanej potocznie śniegiem. Co jak co wpływa to na klimat kryminału w jakiej scenerii jest rozgrywany.  
        Tyle tego nakrytykowałem a nie wymieniłem zalet. Takowych jest po prostu mało. Jako zdarzenie pisane na papierze "Księżniczka z lodu" jest wciągająca. Film tego nie robi. Wcale się temu niedziwię. Reżyser stanął przed zbyt trudnym wyzwaniem. Skomplikowanych zagadek nie da się zekranizować! Mam takie małe deja vu bo nie wiem czy wspomniałem o polskim serialu "Ojcu Mateuszu". Chyba nie. To proszę bardzo mam doskonały przykład. Koleś w sutannie jeżdżący na rowerze wpieprza się w nie swoje sprawy. Jeszcze chce udowodnić jaki jest mądry rozwiązując zagadki pokroju przedszkolaka.
       Ponieważ jestem litościwy kryminały szwedzkie zawsze przypawiały mnie o dreszcze. Gra aktorska może nie jest na najwyższym poziomie ale można znieść. Warto jednak obejrzeć jeśli człowiek chce się przekonać jak można sobie wyobrazić skomplikowaną zagadkę w rzeczywistości.
       Nie jest to może najlepsza recenzja ale pierwszy raz oceniam jakichś film. Krytyka miło będzie przeze mnie przyjmowana w komentarzach. Staram się jak mogę a jeśli jesteście fanami Camilli Lackberg proszę obejrzyjcie ekranizację. Pozdrawiam i życzę miłego upijania się książkami.

   
   

1 komentarz:

  1. Nie znam, a większość skandynawskich opowieści mi się podoba. Chyba czas poznać Lackberg. :)

    OdpowiedzUsuń