sobota, 21 lutego 2015

"Dziewczyna z sąsiedztwa" (J. Ketchum)- recenzja

                                                                 
          Lata 50 dwudziestego wieku. Dwunastoletni David poznaje o dwa lata starszą Meg Loughlin, która jak się okazuje przeprowadza się wraz z siostrą do matki jego kolegów po tragicznej śmierci rodziców. Im dłużej nastolatka przebywa u ciotki Ruth, to coraz bardziej jest przez nią źle traktowana. Zwierza się swojemu nowo poznanemu przyjacielowi, jednak od bagatelizuje to. W końcu opiekunka wpada w straszną furię zarażającą wszystkie dzieci wokół. Młody człowiek staje przed bardzo ważnym wyborem. Pomóc Meg i jej siostrze czy przyłączyć się do oprawców jakimi są ludzie.
           Człowiek po przeczytaniu tej życiowej okrutnej prawdy, ma wrażenie niesprawiedliwości i nierozumienia dla tak ogromnego zła znajdującego się pod ludzką skorupą. Ja nie mogłem zupełnie zasnąć z tych własnych względów. Moja mama po skończeniu po prostu się rozpłakała. Większość ludzi tak właśnie reaguje. Ja do tej pory się zastanawiam jak ta dziewczyna mogła wytrzymać tyle cierpień. Dlaczego? Gdyż to zdarzenie wydarzyło się w nie tak odległej przeszłości. Właśnie na tym polegają książki Ketchuma. Choć sam nie wiem czy można nazwać to książkami. Są świadectwem ludzkiego zła, które bez winy wałęsa się na całej ziemii. Najbardziej w tym wszystkim jednak denerwuje mnie bierna bezczynność totalna narratora i zarazem obserwatora całego zdarzenia. David nie robi przec trzy czwarte thilleru nic by pomóc niewinnej osobie. Być może się przestraszył. Może nie chciał by "koledzy" się obrazili. ale na litośc Boską żeby siedzieć w palcem w dupie i czekać,że jakoś to będzie? Pan Ketchum zapewne specjalnie wymyślił dodatkową postać. I to mu się chwali. Jego za a nie przeciw jest to, że był jedyną postacią pozytywną w całej książce.
         Autor jak gdyby nigdy nic pisze normalnym językiem, zwięzłym by trafić w czyły punkt czytelnika. Akcja z pozoru zaczyna się niewinnie, spokojnie w zaułku na jakimś amerykańskim zadupiu. Dzieci bawią się na podwórku grają w baseball i innego tego typu gry. Gdy nagle w powietrzu wyczuwa się zapach szaleństwa. Działa ono na czytającego wciągająco ale i strachliwie. Co będzie dalej? Czy obrzydliwe i drastyczne torury na Meg kiedykolwiek się skończą? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy przerzucać kolejne stronice. Ketchum wymaga od nas zdecydowania, wyraźnych emocji. I to to jest w tym wspaniałe ale i odtrącające. Psychika dzieci zostaje niszczona przez zbrodnię, którą dokonują bez opamiętania. I tu znowu pisarz zmusza nas do refleksji ( przynajmniej ja to tak odbieram) aby zastanowić się nad samym sobą. Wiem, że może to kojarzyć się z Biblią ale na tym polega thiller aby wgłąębić się w psychikę bliźniego i siebie samego. Bo zepsute rozumowanie może doprowadzić do dalszych błędów popełnianych przez całe życie.
            "Dziewczyna z sąsiedztwa" jest obrazem zła. które nie mieści się w potworach fikcyjnych ale w ludziach. Jedna jedyna osoba może zrobić piekło drugiemu na niewyobrażalnie wysoką skalę. Sam się o tym niedawno przekonałem ( życie). Ta książka ma za zadanie uświadomić wszystkich o krzywdzie wobec innych . Nie tylko ludzi ale i np. zwierząt. Wg. mnie należy zacząć czytać twórczość Jacka Ketchuma od tej właśnie pozycji. To jest tylko moja rada. Choć może nie sięgniecie szybko po następną to należy to wszystko przemyśleć. A jakie są wasze odczucia, przeżycia po przeczytaniu tego dramatu psychologicznego? Pisać w komentarzach:).

środa, 18 lutego 2015

"Księżniczka z lodu" 2007- recenzja ekranizacji powieści

         Pomyślałem,że w końcu należy coś zrobić z moją huśtawką nastrojów. Po ogarnięciu się na tyle ile to możliwe postanowiłem dalej pisać. Niby blog miał być zawieszony ale odwołuję to. Dziękuję też Demetrii za miłe komenarze, które nie tyle co krytykują ale umacniają w lepszym pisaniu.:)
          Ekranizacja jak każda ekranizacja musi różnić się od pierwowzoru książkowego. Nie mam zamiaru wytykać wieku aktorów czy wycięciu niektórych fragmentów kryminału. Postaram się ocenić dość szczegółowo pracę filmowców tzw. jak oddali klimat w rzeczywistości.
          Ze względu na oryginał filmu ( cały obejrzałem w języku szwedzkim za co się przeklinam) nie wiem co dokładnie mówili aktorzy. Mogę się tylko domyślać, że reżyser Jonas Grimås użył dialogów z książki. Gra aktorska była w miarę może z wyjątkiem aktora ,który grał Patrika. Na początku trochę sztywno bez żadnych emocji dopiero w miarę rozkręcania się akcji widzimy większe zaangażowanie w główną rolę. Do reszty nie mam żadnych zastrzeżeń. Miałem nie oceniać wieku ale muszę to zrobić. Nie wyobrażałem sobie jakoś komisarza Mellberga jako młodego jeszcze nie siwiejącego mężczyznę ,a także Eriki jako ogromnego trolla mającego w rzeczywistości lat trzydzieści dziewięć. Doczytałem równierz, że zdjęcia robione były od lutego do maja 2007 roku. Okazało to się ogromnym błędem. W powieści zima opisana była jako mroźna, śnieżna, zważywszy na fakt znalezienia Alexandry Wijkner w zamrożonej wannie. A co dostrzegamy? Wiosnę z resztkami brei nazywanej potocznie śniegiem. Co jak co wpływa to na klimat kryminału w jakiej scenerii jest rozgrywany.  
        Tyle tego nakrytykowałem a nie wymieniłem zalet. Takowych jest po prostu mało. Jako zdarzenie pisane na papierze "Księżniczka z lodu" jest wciągająca. Film tego nie robi. Wcale się temu niedziwię. Reżyser stanął przed zbyt trudnym wyzwaniem. Skomplikowanych zagadek nie da się zekranizować! Mam takie małe deja vu bo nie wiem czy wspomniałem o polskim serialu "Ojcu Mateuszu". Chyba nie. To proszę bardzo mam doskonały przykład. Koleś w sutannie jeżdżący na rowerze wpieprza się w nie swoje sprawy. Jeszcze chce udowodnić jaki jest mądry rozwiązując zagadki pokroju przedszkolaka.
       Ponieważ jestem litościwy kryminały szwedzkie zawsze przypawiały mnie o dreszcze. Gra aktorska może nie jest na najwyższym poziomie ale można znieść. Warto jednak obejrzeć jeśli człowiek chce się przekonać jak można sobie wyobrazić skomplikowaną zagadkę w rzeczywistości.
       Nie jest to może najlepsza recenzja ale pierwszy raz oceniam jakichś film. Krytyka miło będzie przeze mnie przyjmowana w komentarzach. Staram się jak mogę a jeśli jesteście fanami Camilli Lackberg proszę obejrzyjcie ekranizację. Pozdrawiam i życzę miłego upijania się książkami.

   
   

poniedziałek, 16 lutego 2015

Zła wiadomość

                                                               
Tak jak tytuł posta nie będzie to miłe. Ze względu na mój zły stan zdrowia psychicznego i nie możliwość pisania przez wybity palec zawieszam tymczasowo bloga. Zdaje sobie sprawę,że niedawno został utworzony ale tak jest z życiem. Wiem równierz o małej oglądalności bloga więc nikt prawie się tym nie przejmie. Zostawiam was z przemyśleniami o sobie. By każdy odnalazł się tak jak ja.:)
                                                             

sobota, 7 lutego 2015

"Księżniczka z lodu"2004(C.Lackberg)-recenzja


         Zanim przejdę do pisania, chciałbym przeprosić za niedodanie postu wczoraj. Każdy jest tylko człowiekiem, każdy popełnia błędy. Postaram się nic nie obiecywać bo może się to nie spełnić. To chyba na tyle:).
       Stary rybak, Eilert Berg odnajduje swoją chlebodawczynię zamordowaną w własnej łazience. Erika Falck, która postanowiła wyjść na spacer zauważa spanikowanego mężczyznę. Rozpoznając swoją dawną przyjaciółkę, Alexandrę Wijkner, dzwoni na policję. Zszokowani rodzice proszą młodą pisarkę o wyjaśnienie okoliczności. Razem z kolegą z policji próbują rozszyfrować całą sprawę.   Wszystkie fakty prowadzą do nikąd, a rodzina wcale nie ułatwia śledztwa.
          Mimo nie najlepszych zdań na temat książki jestem w stanie się z nimi nie zgodzić. "Krytycy" z pewnej strony twierdzą, że wątki poboczne spychają na boczny tor główny temat kryminału. Możliwe iż tak jest ale bez tego byłoby po prostu nudno, fabuła dotyczyłaby tylko morderstwa. Chodzi o urozmaicenie a nie spowolnienie akcji. Pisarka chciała przekazać nam uroki życia w takich małych miasteczkach jak Fjallbace. Wątki miłosne są praktycznie prawie w każdej książce nie ważne jaki to gatunek. Nie widzę więc powodu by wyłącznie krytykować ten wspaniały bestseller.                         Bohaterzy stworzeni przez Lackberg budzą w nas i śmiech, i nienawiść czyli odczucia sympatii czy też odwrotnie. Główna bohaterka działa zdecydowanie nie zastanawiając się ani na chwilę(i gdzie tu spowolnienie akcji ja się pytam?). Postać Patrika także wzbudziła we mnie sympatię bo przede wszystkim nie jest tak tajemnicza jak Poirot Pani Christie. Są także postacie budzące niesmak swoim sposobem bycie takie jak: Anna( młodsza siostra Eriki) i Komisarz Mellberg wkurzający swoją głupota, otępiałością i brakiem największego zainteresowania swoją pracą i obowiązkami.
Długość( ponad czterysta stron) może troszkę przerazić jak na powieść kryminalną ale nie ma powodu do niepokoju. Sprawia tak ogromną przyjemność,że czytelnik nawet nie spostrzeże kiedy dobiegnie końca. Powieści Lackberg charakteyzują się przerywnikami w rozdziałach dotyczących morderstwa.
Aby przekonać się jak to zostało urealnione, polecam obejrzeć ekranizację "Księżniczki z lodu". No bo jeśli zostało zekranizowane to znaczy, że książka nie jest żadnym gniotem. Radzę równierz zacząć od niej gdyż jest piersza w chronologii. Fajny thiller na dreszcze na całym ciele.
                                                             

piątek, 6 lutego 2015

Camilla Läckberg- teraźniejsza królowa kryminału szweckiego

                                                                    
           Camilla Lackberg- urodzona 30 sierpnia 1974 w Fjallbace. Szwecka pisarka kryminałów i książek dla dzieci. Z wykształcenia ekonomistka( co wydaje się być sporą sprzecznością), która postanowiła pisać. Jej osiem przewspaniałych powieści uzykało status bestsellerów w Szwecji jak i wielu krajach na świecie. Akcja toczy się w miejscowości rodzinnej Lackberg, Fjallbace. Nadaje to charakterystyczny charakter otoczeniu bo kto umiałby opisać to wszystko tak dokładnie? Ten oczywiście, który był tam osobiście, na każdej uliczce, na każdym skrawku ziemii. Osobiście z takim faktem spotkałem się po raz drugi( Lucy Mound Montgomery) co zdaża się coraz rzadziej. W dzisiejszej dobie internetu, pisarze posługują się informacjami z źródeł takich jak wikipedia. Niestety nie jest to tak dokładnie wyszczególnione by zobaczyć piękność otaczającego świata.
         Pisarka posługuje się również doświadczeniami życiowymi co pomaga jej w tworzeniu m.in postaci. Ja sięgnąłem dopiero jej dwóch kryminałów więc zdąrzyłem się o tym przekonać. Warto jej przyznaczyć tytuł jednej z następczyń Stiega Larssona( pokój jego duszy), dzięki którym świat książki jest zasilany. Dzisiaj napiszę reckę jej pierwszej powieści "Księżniczki z lodu" oraz jej adapdacji filmowej. Nie mam poprostu zamiaru pisać w kółko tylko o Pani Agacie. Pozdrawiam.

środa, 4 lutego 2015

"I nie było już nikogo"1939(A.Christie)-recenzja

  
Tajemniczy Pan Owen zaprasza na wyspe do swojej rezydencji dziesięcioro ludzi w tym dwójkę służących. Dziwnym trafem gospodarz nie pojawia się na wyspie zostawiając instrukcje dwójce małżonków. W swoich pokojach zaproszeni znajdują dziecięcą wyliczankę mówiącą o śmierci dziesięciu murzynków. Nikt nie podejrzewa, że owa rymowanka zapoczątkuje zabawe nie na żarty.
Zdecydowanie najlepszy kryminał Christie( ponieważ nie czytałem Morderstwa w Orient Expressie pomijam tą pozycje literacką) wielokrotnie zekranizowany przez wytwórnie filmowe. Książka od pierwszych stronic wciąga nas w tajemniczy wir zdarzeń. Dziesięciu ludzi mających tyle wspólnego ile piernik do wiatraka. Anonimowy gospodarz, który pozostaje nieokreślony aż do ostatnich akapitów. To wprawia nas w tak ogromne pragnienie treściowo-książkowe, uzależniające jak alkohol. Autorka wykształciła dziesięć różnych charakterów z różnymi doświadczeniami życiowymi i problemami osobistymi. Nie sposób zgadnąć kto za tym wszystkim stoi bo każdy maza sobą nieoficjalną w świetle prawa przeszłośc kryminalną. Pozostaje nam tylko czekać wraz z bohaterami, patrzeć jak umierają jeden po drugim w różnoraki sposób. Choć jestem krytyczny wobec problematyki budowy powieści nie mogę do niczego się przyczepić. Każdy miłośnik kryminału czuje tą swoją zachłanność, spełnienie relaksu w fotelu z poduszkami. Sam motyw morderstwa jest szalony co żadko spotyka się w starych powieściach kryminalnych. Spoilerować nie będę bo bez sensy byłoby to wszystko pisać. 
W dawnych czasach jestem gotów się założyć, ludzie nie myśleli o naturze ludzkiej w ten sposób. Obecnie czytam "Tancerzy w żałobie" Margery Allingham i tam do połowy książki coć takiego występuje. Natomiast tutaj bardzo fajnie jest urealniony strach przed niebezpieczeństwem szalonego mordercy. We współczesnych czasach coraz to więcej jest przykładów bestialskiego zachowania ze strony ludzi nas otaczających. Choć kryminał nie powinien kojarzyć się tylko i wyłącznie z krwią i tak w koło macieju. Oprócz tego niesamowity thiller powodujący u czytelników szybsze bicie serca. 
Powieść ta kojarzy mi się z serią o Ani z zielonego wzgórza. Podobne maniery i zachowania, staroświeckośc. Zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy mogą mnie w tym poście zrozumieć. Nie obrażę się o to. Czasami sam swojej własnej logiki nie ogarniam. Proponije ludziom zdenerwowanym odciąć się od tego świata pełnego stresu, położyć się na kanapie i utopić w kryminalnym bestsellerze.
 









Zwierciadło pęka w odłamków stos 1962( A.Christie)- recenzja


          Panna Bantry zostaje zaproszona na przyjęcie przez aktorkę Marinę Gregg do swojej byłej rezydencji, Gossington Hall, którą po śmierci męża sprzedała. Podczas fety zostaje otruta jedna z gości, Pani Heather Badcock. Sprawa komplikuje się tym bardziej, że duża dawka lekarstwa nie wiadomo jakim cudem znajdowała się w kieliszku diwy, która podała drink zaproszonej. Dolly opowiada całe zdarzenie Pannie Marple znudzonej leżeniem w łóżku. Poczciwa staruszka po raz kolejny bierze sprawę w swoje ręce.
          Cały pomysł pisarki na fabułę został zaczerpnięty z cytatu z poematu The Lady of Shalott A. Tennysona. Spotykamy się z nim od czasu do czasu, co parę rozdziałów, zdając sobie sprawę z ogromnej wartości dla zagadki. Z tąd także tytuł kryminału " Zwierciadło pęka w odłamków stos". Osobiście mi to bardzo przypadło do gustu, nie każdy autor potrawi nadać swojemu dziełu jakiś sensowny nagłówek.  Pani Agatha powoli zaczęła wdrażać codziennośc, ukazując uroki sporych rozmiarów osiedli, sąsiadujących z małymi domostwami.Dzięki temu powieść zyskała na znaczeniu gdyż właśnie tam mieszkała otruta denatka. Jedynym nieświerzym posmakiem po przeczytaniu jest fakt, że nie ma tu takiego mroku jak w " I nie było już nikogo". No ale cóż, tej powieści brak troszkę do bestselleru. Lata świetności królowej kryminału były o wiele dekad wcześniej niż w latach sześćdziesiątych. Bardzo często powtarzały się historie z morderstwami w posiadłościach a w tym przypadku po raz drugi.
          Nie mam najmniejszego zamiaru rozpisywać się bo nie ma za bardzo o czym. Kryminał należał, należy i będzie należeć do przeciętniaków budzących sumpatię( włącznie ze mną). Niesamowita historia ( zmyślona) z tragedią jednej z wielkich osób kina. Babcia niestety staje się w tej części bardzo nieznośna ze względu na wiek co troszkę przeszkadzało w brnięciu przez kolejne stronice. Często wydaje się, że Christie chciała wszczepić cząstkę siebie samej w główną bohaterkę. Coś z focha lub z temperamentu. Perełką może zwierciadło nie jest ale napewno  lepsze niż dzisiejsze gnioty dwudziestego pierwszego wieku.
     Ps. Dzisiaj zostanie dodana jeszcze jedna recenzja ponieważ uznałem że ta powyższa nie jest wystarczająco satysfakcjonująca.     




























































poniedziałek, 2 lutego 2015

"Noc w bibliotece"1942( A.Christie)- recenzja


                                                   


                                                                 

 Przepraszam za nie dodanie tego wczoraj ale się po prostu nie wyrobiłem.
                 Choć zamierzałem czytać chronoliczne wszystkie książki Agathy to zacząłem od środka. Dlaczego tak a nie inaczej? Bo jak trafilibyśmy na jakieś nie udane dzieło trzecie czy czwarte od końca to człowiek zraziłby się od razu do całej serii. Zanim to zaplanowałem rzucił mi się ten właśnie tytuł i jak to bywa u zachłannych molów takich jak ja musiałem ją kupić( choć przecież można wypożyczać).
                 W rezydencji przyjaciółki Panny Marple, Pani Bantry, zostaje znalezione ciało młodej dziewczyny w bibliotece. Wszystkie podejrzenia padają na męża Dolly, Pana pułkownika. Pani Bantry prosi Jane o wujaśnienie całej sprawy i oczyszczenia Pana Bantry'ego. Wraz z nowymi informacjami udają się do Hotelu Majestic. Tam na jaw wychodzą szokujące fakty.
                 Gdyż blog został założony pod koniec stycznia a książka przeczytana rok wcześniej, nie będę mógł powiedzieć wszystkiego co bym chciał.
Przez niektórych miłośników literatury kryminalnej, uważana za jedną z stu najlepszych w historii. Trzeba się zgodzić biorąc pod uwagę fakt, w jaki rozmyślny sposób została napisana. Starsza pani, żyjąca nie krótko na świecie, znająca naturę ludzką, z łatwością zawodowego detektywa rozwiązała sprawę. Wpływ na akcję miał także szczegół, że Panna Marple nie jest świadkiem pośrednim zdarzenia. Dla przykładu dodam iż Poirot miał trudniejsze " łamigłowki" nie dotyczące go wogóle, ba niektóre to nawet z przeszłości.( poradził sobie z nimi tak doskanale jakby był jednym z oskarżonych). Jednak jest jedno ale a mianowicie świadkowie. Jedni mówią prawdę, drudzy kłamią a jeszcze inni coś zatajają. Jednak poczciwa Jane wiedziała o czułym punkcie każdej istoty ludzkiej.Oczy. Mówią wiele choć nie chcą tego. Przenikliwość i łagodne podejście do sprawy pomogły jej w kilku sytuacjach przewijających się w książce.
                Kryminały Lady Mallowan są krótkie i zwięzłe, nie zanudzając czytającego na śmierć. " Noc w bibliotece" ma swój klimat i niestety niedocięgniecia jak każdy kryminał.( których z resztą nie pamiętam;)). Nie polubiłem tak do końca Pani Bantry za jej dramatyzwanie na tle fabuły. Takie kobiety jak ona nie umiałyby przywalić zwykłemu facetowi gdy ten na to zasłużył. Co do Panny Marple człowiek nie ma zastrzeżeń( choć każdy ma swoją perspektywę widzenia). W dzisiejszej dobie świata kryminałow nie spotkano dotąt detektyw-amator ala babcia. Dajmy na przykład serial Ojciec Mateusz. Nie dośc, że został odsprzedany to jeszcze jest i będzie zapewne bezsensowny. Mało apetycznie wygląda osoba w sutannie, wpieprzająca się w nie swoje sprawy. A na staruszke nikt tak nie spojrzy.
Warto zacząć swoją przygodę zbrodni właśnie z obojętnie jaką powieścią związaną z Panną Marple. Jest ich dużo do wyboru bo aż czternaście! Rozwiązać spawy morderstw nie jest w prawdzie łatwo ale czytelnik ma radochę w ostatnim rozdziale. "Noc w bibliotece" jest dobrym kryminałem ale jego droga idzie jednak w zapomnienie. Zapomnijmy o serialowych gniotach dwudziestego pierwszego wieku i rozwijajmy swój mózg czymś bardziej wartościowszym.
                                                                       



niedziela, 1 lutego 2015

Krótka notka biograficzna o angielskiej pisarce

                                                                     
                   Agatha Christie( 1890-1976)- angielska pisarka powieści kryminalnych i obyczajowych. Spod jej pióra wyszło ponad 80 kryminałów i kilkanaście sztuk teatralnych. Książki Pani Agaty zostały wydane w 45 językach w 2 miliardach egzemplarzy. Czyni to do tej pory najlepiej sprzedającą się pisarką na świecie. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że Lady Mallowan już nie żyje od przeszło prawie czterdziestu lat a jej powieści są czytane mimo trudnego języka, jakim się posługiwała.
                    Nawet nie miłośnikom kryminałów przewinęło się jej nazwisko. Dla mnie( choć skończyłem dopiero 9 jej dzieł czytać) jest lepsza nawet od słynnego Stephena Kinga. Pierwszy kryminał wydała w wieku dopiero 30 lat a przez  kolejne 56 jeszcze się tego uzbierało. Podziw i tylko podziw. Sama nawet wydała własną autobiografię " O sobie samej".
                    Książki królowej kryminału charakteryzowały się łatwością w odbiorze dla czytelnika, akcją w terenie zamkniętym( co troszkę przeszkadzało), brakiem udziału policji( w mniejszym stopniu) a detektywów amatorów. Potrafiła nadać głównym bohaterom fajne charaktery i styl działania przez co zdobywali sympatię czytającyh. Moja mama niestety, nie przepada za Poirotem, nazywając go "starym pierdołą". Każdy ma kwestię gustu bo nie da się każdego kochać nieskończenie. Sama autorka zaznaczyła, że pisze o małym Belgu dla swoich fanów, gdyż sama nie pałała do niego sympatią.
                  Można by o tym gadać bez przerwy wymieniając zalety jej wkładu na świat. Kryminały przecież rozwijają umysł i jego prawidłowe funkcjonowanie, logiczne myślenie( a rusz my znajdziemy się w nieciekawej sytuacji?), przyprawiają o dreszcze. Każdy kto ma zamiar je czytać powinien zacząć od jej powieści gdyż otwierają potem drzwi do dalszych zmagań czytelniczych z współczesnymi.
           

Zacząć od nowa

Tak jak tytuł posta mam zamiar pisać od początku. Uznałem moje recenzje za nudne i zagmatwane. Postaram się wszystko argumentować zwięźle i w miare zrozumiale. Będą dotyczyły głownie kryminałów ale będą przeplatały się z innymi gatunkami. Wiem, że jest dużo blogów o książkach ale piszę też dla siebie. Ostra krytyka jak musztarda dijon będzie mile widziana. Jeszcze dzisiaj pojawi się moje zdanie na temat samej A. Christie i " Nocy w bibliotece". Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.